"Prawo pracy jest zbyt złożone, czasem wręcz nieczytelne" - ubolewał premier, widząc w nowelizacji przepisów szansę na walkę z bezrobociem, na którym jest 3,5 mln Francuzów.

Zaznaczył, że pozostanie wspólny dla wszystkich pakiet praw zasadniczych, takich jak płaca minimalna czy długość tygodnia pracy, ale jednocześnie przewidziana będzie możliwość przyjmowania porozumień zbiorowych na poziomie przedsiębiorstw czy też branż, gdzie zestaw regulacji będzie skrojony na miarę specyficznych potrzeb.

"Chodzi o więcej elastyczności a nie - mniej ochrony" - zapewniał Valls, regularnie oskarżany przez lewe skrzydło swojej partii, że ponad troskę o pracownika przedkłada interesy firm.

Przede wszystkim nie będzie podany w wątpliwość wprowadzony niegdyś przez socjalistycznego premiera Lionela Jospina 35-godzinny tydzień pracy. To swego rodzaju świętość, której lewica zaciekle broni przed wyimaginowanymi i rzeczywistymi zamachami ze strony konserwatywnej prawicy oraz przedsiębiorców.

Premier zapowiedział, że projekt ustawy liberalizującej rynek pracy zostanie przyjęty przez rząd pod koniec tego roku albo na początku kolejnego. Nowa szefowa resortu pracy Myriam El Khomri ma być odpowiedzialna za jak największe uzgodnienie przepisów z partnerami społecznymi.

Francuskie lobby przedsiębiorców tłumaczy złe wskaźniki zatrudnienia właśnie restrykcyjnym i mało elastycznym kodeksem pracy.

Prezydent Francois Hollande, który jest faktycznym szefem rządu, uczynił misją swej prezydentury poprawę na francuskim rynku pracy; od tego uzależnił jej sukces i ewentualne kandydowanie w następnej kadencji w 2017 r. Na razie, od jego wyboru w maju 2012, liczba bezrobotnych zwiększyła się o 630 tys.(PAP)