Za przyjęciem nowych przepisów głosowało 252 posłów, 142 było przeciwnych, a 6 wstrzymało się od głosu.

Przyjęta deregulacja zakłada ograniczenie lub likwidację obecnych wymogów (np. certyfikatów, licencji) dzięki czemu ułatwia wejście do danego zawodu.

Druga transza deregulacji dotyczy m.in.: architektów, urbanistów, inżynierów budowlanych, osób usługowo prowadzących księgi rachunkowe, doradców podatkowych, agentów i brokerów ubezpieczeniowych, aktuariuszy, biegłych rewidentów, rzeczoznawców samochodowych, nurków, dróżników obchodowych, zawodów związanych z obsługą metra czy z żeglugą morską i śródlądową.

Podczas piątkowego głosowania większość posłów pozytywnie odniosła się do sześciu poprawek zgłoszonych przez PO. Miały one charakter redakcyjny oraz rozszerzały dostęp do zawodów urbanisty, aktuariusza czy biegłego rewidenta.

Ponadto w nowych przepisach znajduje się rozwiązanie, które umożliwia uczelniom stworzenie studiów o profilu praktycznym, których ukończenie stanowić będzie podstawę do zwolnienia z części lub całości postępowania kwalifikacyjnego do wykonywania danego zawodu. Według autorów projektu przyczyni się to do lepszego dopasowania systemu edukacji do potrzeb rynku pracy i podniesienia jakości nauczania.

Posłowie opozycji zarzucali, iż nowe przepisy tak naprawdę nie likwidują barier w dostępie do niektórych zawodów. „Ten projekt jest karykaturą deregulacji. PiS nie poprze ustawy, która pod hasłem deregulacji zawodów znosi jednocześnie odpowiedzialność państwa za bezpieczeństwo obywateli, bo czym innym jest likwidacja zawodów zaufania publicznego" - dowodził poseł PiS Grzegorz Schreiber.

Z kolei Łukasz Gibała z Twojego Ruchu pytał, kiedy rząd przygotuje projekt deregulacji z prawdziwego zdarzenia. „Całą tę reformę można podsumować słowami, że wielka góra zrodziła mysz. Miała być wielka reforma, a mamy do czynienia ze zmianami kosmetycznymi, pozornymi” - przekonywał.

Dodał, że duża część deregulowanych zawodów to profesje niszowe, bądź sztucznie dzielone. Wyraził opinię, że dzięki nowym przepisom nie powstanie też tyle miejsc pracy, ile deklarował rząd. „Kiedy i czy w ogóle możemy oczekiwać na większą śmiałość, jeśli chodzi o deregulacyjne plany rządu?” - pytał.

Do zarzutów odniósł się szef resortu sprawiedliwości Marek Biernacki, który przypomniał, że niedawno rząd przyjął trzecią transzę deregulacji, a w jego resorcie trwają już prace nad czwartą. „Nie boję się całkowicie o to, że młodzi ludzie będą mieli o wiele większy dostęp do pracy” - podkreślił.

Adam Szejnfeld (PO), szef i sprawozdawca komisji nadzwyczajnej ds. związanych z ograniczaniem biurokracji, która pracowała nad tym projektem, odpierał natomiast argumenty, iż nowe przepisy likwidują zawody zaufania publicznego. „Ta ustawa nie likwiduje ani jednego zawodu zaufania publicznego. Ba, nawet nie likwiduje zawodów, które nie mają statusu zaufania publicznego, a mają status zawodu regulowanego. Ta ustawa nie ingeruje również w żadne przepisy, które odpowiadają za bezpieczeństwo w Polsce” - zaznaczył.

Pierwszy pakiet deregulacyjny przyjęto we wrześniu 2012 r. Zakładał on ułatwienia w wykonywaniu 50 zawodów, głównie prawniczych, a także z zakresu pośrednictwa pracy, sportu i rekreacji, ochrony fizycznej, żeglugi oraz nauki jazdy i przewozu osób. Część tych przepisów weszła w życie 23 sierpnia 2013 r., kolejne zaczęły obowiązywać od 1 stycznia 2014 r.

Niedawno rząd przyjął projekt tzw. trzeciej transzy deregulacji, który zakłada otwarcie 101 profesji. Są one związane m.in.: z ochroną przeciwpożarową (np. strażak, inżynier pożarnictwa); rynkiem kapitałowym i towarowym; rzeczoznawstwem w zakresie jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych. A także zawodami: rzecznika patentowego, rusznikarza, profesji związanych z konserwacją zabytków, muzealnika, tłumacza przysięgłego oraz zawodów związanych z geologią i górnictwem.

 

Rząd uważa, że rozwiązania zwiększające dostęp do zawodów regulowanych spowodują wzrost konkurencji, a w efekcie obniżkę cen, wyższą jakość i większą dostępność usług. Powinny też uwolnić nowe miejsca pracy.