Tak orzekł Sąd Najwyższy w uchwale odpowiadając na pytanie prawne sądu II instancji. Chodziło o sprawę lekarzy i personelu medycznego zatrudnionych w szpitalu w latach 2005–2007. Osoby te pracowały na podstawie umowy-zlecenia. Szpital nie opłacał na bieżąco składek na ubezpieczenia społeczne, zdrowotne i Fundusz Pracy. Umowy zawierano z innym podmiotem, ale praca faktycznie była wykonywana na rzecz szpitala, z którym zatrudnionych łączyły umowy o pracę. Wskutek tego medycy dostawali wyższą pensję.

Czytaj: Jedna składka, a potem wysokie świadczenia z tytułu macierzyństwa

ZUS w trybie kontroli w 2011 r. uznał, że składki były obowiązkowe i wydał decyzję, w której nakazał  opłacenie zaległości. Szpital się odwołał, ale przegrał we wszystkich instancjach. Zaległe składki za zleceniobiorców zapłacił więc dopiero w 2012 r. na mocy prawomocnego wyroku. Stał się on zresztą podstawą dla szpitala do żądania od pracowników zwrotu części składek ubezpieczeniowych, które zapłacił a które nie zostały wcześniej potrącone z ich pensji. Wynagrodzenie pracownicze jest przecież pomniejszone o część składek finansowaną przez samego pracownika.

Pracownicy nie chcieli jednak oddać szpitalowi pieniędzy za składki za składki które za nich sfinansował szpital. Sprawa trafiła więc do sądu. Ten w I instancji podzielił ich rację. Uznał bowiem, że roszczenia ze stosunku pracy przedawniają się  po trzech latach, a termin ten liczy się od dnia, w którym stało się ono wymagalne. A skoro już dawno upłynął, to pracownicy nie muszą oddawać szpitalowi swojej części składek. Sędziowie uznali również, że upłynął również okres przedawnienia należności wynikający z ustawy z 17 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych. A zatem, jeśli szpital miał zaległości w składkach za 2007 rok, to termin przedawnienia upłynął w 2012 roku.  Szpital złożył apelację. Sąd apelacyjny miał jednak wątpliwości. Zauważył, że w tej sprawie może być brany pod uwagę nie tylko ten pierwszy termin obowiązkowych składek, ale również data faktycznego ich uiszczenia. I z tą wątpliwością zadał pytanie prawne Sadowi Najwyższemu.

Sąd Najwyższy zagadnienie to rozstrzygnął w uchwale. Stwierdził, że płatnik może domagać się od podwładnych zwrotu opłaconej za nich części składek, którą powinni sami sfinansować. W takim wypadku zainteresowani otrzymywali bowiem zawyżoną wypłatę – ich wynagrodzenie nie zostało pomniejszone. Sąd Najwyższy uznał, że termin przedawnienia takich roszczeń wobec zatrudnionych liczy się dopiero od daty faktycznego, spóźnionego uiszczenia należności składkowych do ZUS, a nie od dnia ich wymagalności. Dla płatników oznacza to dłuższy czas na dochodzenie zwrotu pieniędzy od pracowników.

SN uzasadniał, że do tej sytuacji mają zastosowanie art. 405 i następne kodeksu cywilnego, czyli przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu.

Uchwała SN z 5 grudnia 2013 r., sygn. akt III PZP 6/13

Omówienie orzecznictwa pochodzi z  Serwisu Prawa Pracy i Ubezpieczeń Społecznych