W środę w komisji odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu, który zakłada m.in. większą ochronę ubezpieczeniową pracujących na umowy zlecenia: osoby pracujące na takich umowach – niezależnie, na ilu, ale co najmniej na dwóch – będą opłacały składki przynajmniej od wysokości płacy minimalnej (obecnie to 1680 zł). Rządowa propozycja zakłada też nałożenie obowiązku odprowadzania składek emerytalnych i rentowych od wynagrodzeń członków rad nadzorczych.

Jak mówił wiceminister pracy i polityki społecznej Marek Bucior, to projekt kompromisowy, nierozwiązujący problemów wszystkich pracowników zatrudnionych na umowy zlecenia. Wyjaśnił, że dotyczy tylko ok. 100 tys. osób, które wykonują pracę na więcej niż jedną umowę zlecenie.

"Obecnie dochodzi do sytuacji, że dzieli się umowy zlecenia dla jednego pracownika np. na jedną na 50 zł, a drugą na 2 tysiące zł, i zleceniobiorca wybiera tę niższą jako podstawę oskładkowania, nie myśląc o konsekwencjach w przyszłości" - tłumaczył Bucior. Stąd - jak mówił - propozycja sumowania umów i opłacania składki przynajmniej od wysokości płacy minimalnej. Według obecnie obowiązujących przepisów osoby, które mają zawartych kilka umów zleceń, podlegają ubezpieczeniu społecznemu tylko z jednej umowy – pierwszej lub przez siebie wybranej, bez względu na wysokość wynagrodzenia.

Bucior przekonywał, że wprowadzenie obowiązku opłacania składek na ZUS przynajmniej od wysokości płacy minimalnej sprawi, że osoby pracujące na umowach zleceniach w razie utraty pracy zyskają prawo do zasiłku dla bezrobotnych, wyższe będą ich emerytury czy renty.

Janusz Śniadek (PiS) ocenił, że "góra urodziła mysz", czyli ministerstwo pracy przygotowało projekt, który rozwiązuje problemy tylko niewielkiej grupy osób zatrudnionych na umowy "śmieciowe". Jednocześnie przyznał, że jest to krok w pożądanym kierunku. "To jeden projekt w szeregu wielu koniecznych. Wybrano dwa rozwiązania które idą w dobrym kierunku, ale są daleko niewystarczające" - mówił.

Także Tadeusz Tomaszewski(SLD) podkreślał, że projektowana ustawa to "mały krok w dobrym kierunku".

Komisja zdecydowała w środę o skierowaniu projektu do dalszych prac w podkomisji.

Projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych i niektórych innych ustaw został w marcu przyjęty przez rząd. Jest to jeden z elementów zapowiadanego w połowie stycznia - przez premiera i ministra pracy - na 2014 r. paktu dla pracy. Zmiana - jak przekonuje MPiPS - ma pomóc ograniczyć patologiczne nadużywanie umów cywilnoprawnych, zamiast etatów.

W przypadku umów zleceń zmiana dotyczy tzw. zbiegu umów zleceń, czyli kilku umów równolegle wykonywanych przez zleceniobiorcę. Obecnie jest tak, że osoby, które mają kilka umów zleceń, podlegają ubezpieczeniu społecznemu tylko z jednej umowy - pierwszej lub przez siebie wybranej, bez względu na wysokość wynagrodzenia. Prowadzi to do wielu nadużyć; ubezpieczenie często jest bowiem odprowadzane od najniżej umowy, nawet kilkudziesięciozłotowej, a z pozostałych umów odprowadzane są tylko składki na ubezpieczenie zdrowotne. Niejednokrotnie dzieje się to wbrew woli pracowników, którzy jako słabszy podmiot na rynku pracy nie mają możliwości wyboru wyższego ubezpieczenia.

Proponowane regulacje dotyczyć będą osób posiadających co najmniej dwie umowy zlecenia oraz osób prowadzących pozarolniczą działalność, dodatkowo wykonujących pracę na podstawie umowy zlecenia, których podstawa wymiaru jest niższa niż minimalne wynagrodzenie.

Ponadto projektowane przepisy przewidują obłożenie obowiązkowymi składkami emerytalnymi i rentowymi wynagrodzeń członków rad nadzorczych. Obecnie podlegają oni jedynie obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu. Podstawą wymiaru składek członków rad nadzorczych stanowiłoby ich wynagrodzenie z tytułu obowiązków członka rady. Według danych ZUS z końca 2012 r. w Polsce było blisko 50 tys. członków rad nadzorczych.

Według założeń MPiPS projekt przyniesie w 2014 r. wzrost wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych o 650 mln zł.

(PAP)