Zuzanna Opolska, Onet.pl: Raport "Praca, moc, energia w polskich firmach. Sześć obszarów, które wpływają na efektywność organizacji" jest pełen liczb. Zacznijmy od wielkiej przegranej – przereklamowane 24. Pracoholik, który pracuje od świtu do zmierzchu, wcale nie jest efektywny?

Małgorzata Czernecka: Tak, chociaż ma święte przekonanie, że jest jak niezniszczalna maszyna, zdolna do efektywnej pracy non stop. Ale tak naprawdę nie jest super bohaterem wykonującym wszystkie zadani szybko i sprawnie, tylko osobą spędzającą dużo czasu w pracy. Nawet jedząc kolację z rodziną w domu (jeśli już do domu dojedzie przed 22.00) – pracoholik myślami jest w biurze. Istnieje silne domniemanie, poparte badaniami, że gdyby lepiej zarządzał swoją energią na wszystkich poziomach, czyli fizycznym, emocjonalnym, mentalnym i duchowym, to prawdopodobnie wykonałby te same zadania o wiele szybciej lub przestałby być pracoholikiem. Problem tkwi w tym, że osobom bezgranicznie oddanym swojej pracy, najczęściej nie zależy na tym, aby wychodzić wcześniej z pracy i mieć czas na odpoczynek, czy życie prywatne. Na pracoholizm nie ma niestety prostej recepty i jest to sprawa bardziej złożona i przede wszystkim bardzo indywidualna.

Z.O.: Szwedzi doszli do podobnych wniosków i stawiają na liczbę – 6. Krócej to nowe "lepiej"?

M.C.: Rzeczywiście, Szwedzi robią duży "narodowy eksperyment" z 6 godzinnym dniem pracy i jestem przekonana, że im się uda. Wszystkim organizacjom zależy na jednym – wysokiej efektywności. Ale my nie jesteśmy robotami, tylko organizmami żywymi i nie będziemy pracować przez osiem, dziesięć godzin super efektywnie. To wbrew naturze. W Polsce nadal pokutuje przekonanie, że pracownik, który zostaje po godzinach, nie wychodzi na lunch i nie rusza się z fotela, jest na wagę złota. Badania i statystyki pokazują, że dotknęliśmy niewidzialnej granicy własnych możliwości. Żyjemy w świecie nowych technologii, w którym każdego dnia dociera do nas średnio 34 gigabajty danych – odpowiednik 100 tysięcy słów, dostajemy od 120 do 200 maili, spędzamy trzy godziny dziennie na spotkaniach, a co jedenaście minut ktoś lub coś nas rozprasza. Wniosek jest jeden – techniki zarządzania czasem przestają być adekwatne do wymogów, które stawia nami rzeczywistość, w tak rozproszonym środowisko pracy. A nie mając wiedzy o tym, jakimi prawami rządzi się nasze ciało, emocje i umysł, częściej siebie sabotujemy, niż wspieramy. Cała koncepcja zarządzania energią opiera się na holistycznej perspektywie – zadbania o sen i odpoczywanie, odżywianie, ruch, emocje, umysł i duchowość. Z tych wszystkich sześciu obszarów możemy i powinniśmy czerpać energię do pracy na co dzień.

[-DOKUMENT_HTML-]

Źródło: Onet.pl