11 czerwca br., niemal cała Unia Europejska otworzyła się na obywateli Ukrainy. Bezwizowy wjazd dotyczy osób mających biometryczne paszporty, bez prawa do swobodnego podejmowania pracy. 

Z kolei ponad dwa miliony Polaków, fachowców w swoich dziedzinach, pracuje na Zachodzie. Powód? Dużo lepsze warunki płacy i stabilność życiowa. Ich miejsce zajmują pracownicy ze Wschodu.

Pracodawcy, mimo wzrostu efektywności pracy, na podwyżki łatwo się nie godzą. Wolą zatrudniać tańszych pracowników – gości.

 

Według danych za 2016 rok spośród ponad 900 tys. cudzoziemców „wychwyconych” w statystykach, wykonujących u nas jakieś zajęcie, tylko 178 tys. odprowadzało składki na ZUS. W pierwszym kwartale br. cudzoziemcy częściej już byli płatnikami składek. Jest tych płacących składki 320 tys. Do ograniczenia problemu szarej strefy niezbędne jest kontrolowanie pracodawców składających tzw. oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi – pisze Region Gdański NSZZ „Solidarność” i dodaje, że 88 procent cudzoziemców zza wschodniej granicy pracuje na „umowach śmieciowych”.

 

By podjąć zajęcie zarobkowe w Polsce wystarczy tzw. oświadczenie woli pracodawcy. Oczywiście nie mówimy o procederze nielegalnego zdobywania ofert, czy poboru haraczy za umożliwienie, czy „załatwienie roboty” w Polsce. Sytuację może uzdrowić system umów o pracę. Tutaj kłania się kompetencja wojewodów. Urząd Wojewódzki jest organem wydającym zezwolenia na pracę cudzoziemców w oparciu o ustawę o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy oraz zezwolenia na pobyt czasowy, stały, pobyt rezydenta długoterminowego UE w oparciu o ustawę o cudzoziemcach.

 

Region Gdański NSZZ „Solidarność” podaje, że wojewoda pomorski wydał w 2016 roku 7861 zezwoleń na pracę na wniosek pracodawcy. W tym roku będzie ich więcej. W okresie styczeń-maj bieżącego roku wojewoda pomorski wydał takich zezwoleń 4625.

 

Na tzw. oświadczenia pracuje w Polsce około 650 tys. cudzoziemców. Szacuje się, że kolejne 300 tys. cudzoziemców nie zalegalizowało w żaden sposób swojej pracy. Do tego należy doliczyć ćwierć miliona rodaków zatrudnianych „na czarno”.

 

I tak np. prezes Personnel Service, firmy specjalizującej się w zatrudnianiu i rekrutacji pracowników z Ukrainy, Krzysztof Inglot, który w informacji PAP zwrócił uwagę, że liczba wydanych oświadczeń o potrzebie zatrudnienia cudzoziemców nie jest równa liczbie pracujących w Polsce Ukraińców. – Po pierwsze, można złożyć kilka oświadczeń dotyczących tego samego pracownika. Po drugie, pozwolenie na pracę wydaje się tylko na pół roku, co powoduje sporą fluktuację. Zakładając jednak, że na naszym rynku pracy może być nawet milion Ukraińców, a ubezpieczonych w ZUS jest 300 tys., to pozostałe osoby albo pracują w ramach umów o dzieło albo w ogóle bez umowy – uważa Inglot.

 

Pracodawca nie musi udokumentować, że legalnie zatrudnia pracownika z Ukrainy, o którego się starał w ramach uproszczonej procedury. Gdyby w momencie składania wniosku musiał on zapłacić z góry kaucję na poczet pierwszej składki ZUS, urząd wiedziałby dokładnie, kto zatrudnia daną osobę i na jakich warunkach. To mogłoby  podnieść liczbę legalnie zatrudnionych.